Lans na spontanie
Marsz na Warszawę i inne ruchy ruchu aborcyjnego - głównie młodzieży nadużywającej słów wulgarnych - był okazją do podlansowania się polityków opozycji. W tym prezydenta stolicy, wiceszefa PO Rafała Trzaskowskiego, który nie ma szczęścia do wycieków szamba do Wisły i głównie z nimi – oprócz podwyżek wszelkich cen – niektórym się kojarzy.
Postanowił utrwalić się publice, stwierdzając, że PiS robi wszystko, by podgrzać nastroje, po czym wziął udział w manifce aborcyjnej – spontanicznej, a jakże - łamiąc prawo zabraniające zgromadzeń, blokując zablokowaną stolicę. Dla poparcia autobusy i tramwaje kazał oflagować, a na Pałacu Kultury i Nauki wyświetlić wielkie S w kształcie błyskawicy. Tylko jedno, a przecież gdyby dodał drugie S do pary, byłby mocniejszy efekt, nawet zagranicą.
Lansował się Szymon Hołownia, zachwycony Strajkiem Kobiet. Skarcony słowem oznaczającym (w przekładzie z kuchennej łaciny) żeby się szybko oddalił, położył uszy po sobie, bo wie, co się opłaca. Niekoniecznie image gładkiego działacza z inteligenckim czołem.
Dla liderki „Strajku…” Marty L. – współorganizatorki ataków na kościoły, znanej też z rzucania mięsem – aborcje to margines, a chodzi o przejęcie władzy. Startowała już w różnych wyborach, ale demokracja ją wyp…luła, tedy założyła Radę Konsultacyjną, czyli RewKom, w którym znaleźli się bezprizorni, jak ostatnio Michał Boni, też wymagający lansu.
Podlansowali się ludzie zapomniani nieco. „Obywatele przed zarazą muszą bronić się sami. Kalifat Polska 2020” – skonstatował wydarzenia Donald Tusk. A Andrzej Rzepliński przypomniał się nie tak, jak by chciał. Nazywając atakujących kościoły - i słusznie – hołotą, potem wycofując się i zapewniając o swoim poparciu agresywnych aborcjonistów. Trochę głupio, bo słowa są nagrane. Ale co tam: od dawna była znana uczciwość byłego prezesa Rzeplińskiego teraz można podziwiać jego odwagę i prawdomówność.
Wojciech Dudkiewicz
Dodaj komentarz