Jakub blokuje LGBT
Jakub blokuje LGBT
Skutkiem ubocznym tzw. marszu równości w Płocku jest duża popularność 15-letniego Jakuba, który próbował zablokować go z krzyżem w ręku.
Zdjęcia i filmiki obiegły internetowe portale. Nastolatek z pokaźnym krzyżem i różańcem stanął na trasie płockiego marszu środowisk homoseksualnych, na które zwieziono autokarami aktywistów z całej Polski. Do konfrontacji nie doszło: został zablokowany, zepchnięty i wyniesiony przez eskortujących marsz policjantów.
Dlaczego chciał zablokować marsz, a do tego z krzyżem? – Chciałem przypomnieć gest ks. Ignacego Skorupki z bitwy z bolszewikami – mówi. - Nikt mnie nie namawiał ani nie zmuszał do działania. Mam 15 lat, rozumiem otaczający mnie świat i potrafię świadomie podejmować decyzje. Zrobiłem tylko to, czego nikt inny nie chciał zrobić.
Nie ma zgody
Opinie o takich marszach są przeciwstawne. Ich poplecznicy twierdzą, że to manifestacja równości homoseksualistów itp. i innych, normalnych ludzi; przeciwnicy mówią o wciskaniu kitu, oswajaniu z nienormalnością i propagowaniu chorych idei i zboczeń. Ten płocki marsz odbył się pod hasłem „Płock napędza równość!”.
Jakub, kilkunastolatek z Płocka ma wyrobioną opinię na temat takich marszów i zachowania ich uczestników: propaganda szerzona w czasie imprez LGBT sprzeciwia się nauce katolickiej i zdrowemu rozsądkowi. To jest powód – tłumaczy – akcji z krzyżem w ręku.
Chciał też pokazać, że nie ma zgody na profanację, które na takich marszach się odbywają. - Obrazki Matki Bożej z tęczową aureolą wołają o pomstę do nieba. Katolicy muszą się bronić – mówi twardo. Widział takie bluźniercze podobizny na marszu w Płocku. – To było straszne, łzy stanęły mi w oczach.
Wiele pytań
Jakub niedawno skończył szkołę podstawową i dostał się do katolickiego liceum działającego przy miejscowym seminarium duchownym. List polecający dał mu proboszcz parafii katedralnej ks. kan. Stefan Cegłowski. Proboszcz i Jakuba, i jego rodzinę dobrze zna, ale ani o nim, ani o ostatnich zdarzeniach nie chce mówić. Twierdzi, że szkodzi to chłopcu.
O wiarygodności Jakuba zaświadcza płocki duchowny, który zna go od lat. Chłopak żyje tym, o czym mówi. Jest głęboko wierzącym i przekonanym katolikiem, ma poglądy tradycjonalistyczne.
- Interesuje się liturgią trydencką i ma wiele pytań z nią związanych. Jako jeden z niewielu w czasie udzielania komunii przyklęka – mówi. - Jest inteligentny, i elokwentny. zdał do dobrej, katolickiej szkoły. Ma przed sobą przyszłość. Jeśli chce zostać księdzem, może nim zostać - dodaje. Z zastrzeżeniem: jeśli znajdzie w sobie dość pokory. Na razie, w wywiadach po zdarzeniach z marszu równości, m.in. w telewizji wrealu.24.pl, ma z tym kłopot.
Hałas by się przydał
Jakub chętnie fotografuje się w muszce. Bo muszkę zakładają osoby o konserwatywnych poglądach, a on takie ma. Biała koszula, marynarka, a w klapie mieczyki Chrobrego i znaczek Pobudki. Mówi, że jest wolnościowcem, ale jeszcze bardziej narodowcem.
O politykę otarł się, gdy wybrano go do Młodzieżowej Rady Miasta. Ale polityką interesuje się nią od… małeg, czyli już parę lat. Śledzi wydarzenia polityczne, interesował się Młodzieżą Wszechpolską, ale w końcu wstąpił do Pobudki, organizacji Grzegorza Brauna, której celem „jest realizacja programu pracy organicznej na rzecz wolności, bezpieczeństwa, oraz emancypacji duchowej, intelektualnej i materialnej Polaków”.
Do „dorosłej” partii nie może wstąpić z racji wieku. Zresztą podobają mu się elementy programów różnych ugrupowań. Teraz chyba różne partie, ich młodzieżówki, będą biły się o niego? - Gdybym chciał być politykiem to taki hałas rzeczywiście by się przydał - mówi. - Ale ja nie widzę dla siebie przyszłości w polityce. Chcę być księdzem!
Zastrzega: dopóki nie jest nim, nie jest w seminarium - stara się działać. Bo milczenie bywa współdziałaniem. Ale nie chce być politykiem. Gdyby Pan Bóg inaczej chciał, nie udałoby mu się zostać księdzem, to może wtedy pomyślałby o tym.
Bitwa warszawska
O ks. Ignacym Skurupce dowiedział się najpierw z filmu „Bitwa Warszawska”. Postawa duchownego zafrapowała go. – Poczytałem o jego udziale w wojnie, o tym co robił, jak udzielał absolucji przed bitwą – opowiada Jakub. - Jego gest to być może tylko legenda, ale bardzo ładna i chwytająca za serce.
Przed pójściem do boju ks. Skorupka nałożył na szyję stułę. Mógł mieć na sobie także komżę lub żołnierski płacz. Wiele relacji wskazuje, że dzierżył w ręce krzyż. Tak też utrwalił jego ostatnie chwile Jerzy Kossak na obrazach „Śmierć ks. Ignacego Skorupki” oraz „Cud nad Wisłą”. W obu przedstawieniach ksiądz jest centralną postacią w walce. Kapelan zginął od postrzału w głowę.
Jakub uznał, że taki gest może skłonić ludzi do powszechnej refleksji i dyskusji. I pokazać, że katolicy bronią się przed tym, co robi LGBT z naszym społeczeństwem, narodem. Czyli rozbija je od zewnątrz. – Wolałbym, żeby zrobił to ktoś dorosły, wiarygodny. Ale jak nie miał kto – zrobiłem to ja.
To się czuje
Poranek przed płockim marszem równości spędził na Mszy św. Przyjął komunię, a potem poszedł tam, gdzie mieli się zebrać ludzie. Gdy jednak zobaczył obraz Matki Bożej z tęczą, łzy stanęły mu w oczach i postanowił działać. Krzyż dostał od znajomego księdza, któremu powiedział, że będzie się przed nim modlić i robić to, co robi ksiądz Skorupka.
Nie bał się, bo czuł, że kierował nim Bóg. - To się czuje w środku, to specyficzne uczucie – podkreśla. - Nie myślałem o strachu. Byłem skupiony na krzyżu, który trzymałem w ręku. Modliłem się, mówiłem Salve Regina. Chciałem, żeby ludzie widzieli mnie z tym krzyżem, zatrzymującym marsz. Chciałem, żeby to zostało nagłośnione, żeby ludzie widzieli, żeby odbyła się publiczna debata.
Interweniującemu policjantowi powiedział, że musi bronić swojej wiary, bo ją tam niszczą. - Za pierwszym razem wyprowadzili mnie, za drugim wynieśli i spisali – opowiada.
Zaczęło się
Zaczęło się wkrótce po tym, gdy w mediach pojawiły się filmiki i zdjęcia Jakuba stojącego przed szpalerem policjantów. Telefonów od dziennikarzy, ale też od znajomych było mnóstwo. I rozmowy, wywiady, wypowiedzi. Do tego komentarze. W większości dobre. Ale sporo złych; nawet od ludzi z profesorskimi tytułami. Niektórym odpisał.
Wojciech Sadurski nazwał go „niezrównoważonym dzieciakiem”, Jacek Kochanowski - „po…bem z krzyżem”. Salonowy pisarz Jacek Dehnel napisał: „Ideologii złe skutki / kraj zniekształcają jak kiła: / z cienkiej i wątłej skorupki”.
Co na to rodzice piętnastolatka? – Babcia martwi się, ojciec nie komentuje, mama nawet pochwaliła mnie za odwagę – mówi. – Ale twierdziła też, że martwi się, że zrobią mi coś ci z LGBT. On – jak mówi - nie boi się, bo to przecież pacyfiści.
Początkowo nie wiedział co się dzieje, jego nazwisko, zdjęcie było wszędzie. - Nie potrafiłem się w tym odnaleźć – mówi. - Rozpoznawalność nie była moim celem. To efekt uboczny.
wd
Dodaj komentarz